Pierwszy wpis na temat namingu w Krakowie został przez czytelników przyjęty entuzjastycznie, zatem pora na kolejną część. Tym razem biorę pod lupę nazwy restauracji, knajpek, pizzerii, kawiarenek i innych tego typu miejsc.

Kiedy wpadł mi do głowy pomysł na ten wpis, myślałam, że zadanie będzie łatwe. W końcu w Krakowie jest mnóstwo restauracji — to niemal połowa lokali w samym ścisłym centrum, nie mówiąc o miejscach poza obrębem Plant. Jednak pomysłowe nazwy firm nie są wcale tak częste w gastronomicznym światku, jak mogłoby się wydawać. W dodatku przy poprzednim zestawieniu doceniłam już takie miejsca jak Dekafencja, Curry Up czy Vegab, zawężając sobie tym samym możliwość wyboru.

Szkoła rozmówkowa

W gastronomii dominują nazwy proste, czasem wręcz banalne w swej oczywistości. Prostota jest użyteczna i na pewno się sprawdza, jednak z copywriterskiego punktu widzenia nie ma się czym zachwycać. Włoska, The Spaghetti, Aqua e Vino, Del Papa. Wytwory wzięte żywcem z rozmówek polsko-włoskich, rozdział „W restauracji”, albo zupełnie przypadkowe słowa (często nazwy geograficzne, niekoniecznie włoskie — jak Portobello), albo wariacje na temat trattorii, pizzerii, spaghetterii. Na tym tle wyróżnia się m.in. Pasta Masta — nazwa wskazuje na mistrzowskie makarony. Pizzatopia łączy w sobie pizzę i utopię, przenosząc kumatych do świata idealnej pizzy (przynajmniej werbalnie). Niezły jest Piec na Zabłociu: mamy lokalizację, ale i najważniejszy sprzęt w dobrej pizzerii — zresztą pizza jest u nich boska, jedna z najlepszych w mieście. Uwrażliwionym językowo ta nazwa może kojarzyć się dodatkowo ze spełnionym marzeniem: piec na Zabłociu, mieszkać przy Wawelu, spacerować po Rynku.

Domek bez adresu

Drugim dominującym trendem jest zakodowanie adresu lokalu w samej nazwie. Proste i oczywiste — czasem aż za bardzo. Wspomniany poprzednio Pierwszy Lokal Na Stolarskiej wyróżnia się tutaj na plus. Uroczą prostotą urzekał swego czasu Cupcake Corner, usytuowany na rogu Kochanowskiego i Michałowskiego (to samo miejsce wystąpiło w roli biura architektonicznego w najbardziej krakowskim z seriali TVN „Majka”), jednak nazwa przestała mieć sens, kiedy firma otworzyła filie na Brackiej, Grodzkiej i Szewskiej. Doceniam zabawę słowem w Bistro Praska — nazwa (czy zamierzenie?) nawiązuje do adresu, ale jednocześnie do popularnego sprzętu kuchennego, umożliwiającego zgniatanie ząbków czosnku czy, w wersji XL, na przykład ziemniaków. Swego czasu istniało też w Krakowie miejsce o nazwie Burrito Buffet. Tu, gdzie Szlak trafia Warszawską. Zamknęli się jakiś czas temu, ale ja wciąż pamiętam tę zgrabną zabawę słowem!

Finezja z górnej półki

Lokal ekskluzywny powinien komunikować to już na pierwszy rzut oka. Tak jest w przypadku Miodovej, Studia Qulinarnego, Vidoku czy restauracji Kawaleria: Szarża Smaku. Interesującym kierunkiem wydaje się Karakter, gdyby nie fakt, że restauracja “z charakterem” powstała wiele lat po krakowskim wydawnictwie o tej samej nazwie (acz z nieco inną etymologią). Za godne uwagi uznaję Pod Norenami, łączące w sobie tradycję japońską — noren to rodzaj tradycyjnej zasłony — z krakowską szkołą nazewnictwa kamienic. Ambasada Śledzia z pozoru może wydawać się napuszona, jednak kiedy stanie się przed wejściem, sprawa staje się jasna: tuż obok mieści się konsulat USA.

Ty nad poziomy wylatuj

Wielopoziomowe nazwy, które można czytać na kilka sposobów: to lubię! W kategorii roboczo zwanej „meta” wygrywa u mnie Mashroom, który w zależności od interpretacji, może być pokojem mieszanek, grzybem, a nawet piracko-pijackim podrywem („masz rum?”). Do tego, mimo obcej pisowni, pięknie adaptuje się do polskiej fleksji i wymowy. Kolejnym przykładem może być Bonjour Cava, które wykorzystuje podobieństwo zapisu francuskiego ca va? („jak się masz?”) i polsko brzmiącej kawy. Fitagain Cafe wydaje się w pierwszej chwili zwyczajną, niewyróżniającą się nazwą, jednak w menu znajdziemy tu sporo pozycji z kategorii „fit again”. Nazwa kawiarni LikeKonik, skierowanej do dzieciatych, również wpisuje się w ten trend, łącząc lajkonika z konikiem i lajkowaniem. Na koniec wspomnę jeszcze Sufeat, w którym moje religioznawcze serce (i oko!) dostrzega zawsze sufickie wpływy, choć niesłusznie, bo to wegańska kuchnia nowopolska, jak głosi claim.

Z przymrużeniem oka

Piękną zabawą językową jest Ranny Ptaszek, sąsiadujący (także personalnie) z hummusownią Amamamusi. Podobnym w klimacie jest bistro Zielonym do Góry. Trafia do mnie także subtelny humor nazwy Emil Kręci Lody. W Glonojadzie, jak sama nazwa wskazuje, mięsożercy nie mają czego szukać. Właściciele rodzinnego domu restauracyjnego w południowej części Krakowa zapytują odbiorców Kto Wypuścił Skowronka? Na Kazimierzu wielbiciele twórczości Brunona Schulza mogą wpaść na Ulicę Krokodyli, która dla laików jest tylko miejscem przy Szerokiej. Zestawienie zamyka najbardziej krakowska ze wszystkich nazw, czyli mieszczący się w kompleksie Tytano pub Weźże Krafta.

Jak widać, restauracje w Krakowie miewają ciekawe, inspirujące czy pomysłowe nazwy. Mnie zachwyca także marka miejskich rowerów Wavelo, której przez przeoczenie uwzględniłam w poprzednim wpisie. Szkoda! Zgrabne połączenie Wawelu i francuskiego rzeczownika vélo (rower) zaowocowało nazwą na poziomie, do którego wszyscy powinniśmy dążyć: prostą, niebanalną, świeżą i z drugim dnem.